środa, 18 lutego 2015

Jak wrócić do swojej wagi i poczuć się znów Fit?!


Dzisiejszy post zdeterminowany jest ilością maili jakie od Was dostaje w sprawie tego co robię, że tak chudnę:-))).

Tak, każdy z nas w pewnym momencie decyduje się na pewne kroki i też to uczyniłam...w końcu 40-tka zobowiązuje, a wszelkie próby podjęcia walki o powrót normalnej wagi i mojego " dawnego" wyglądu spełzały na niczym...walczyłam różnymi sposobami i różnymi dietami i choć ćwiczenia po ostatniej ciąży zaczęłam zaledwie 8 tygodni po porodzie ( cc- trzeciej zresztą) nic nie działało...i mogłabym sobie tak dalej się katować,  ...a wystarczyło tylko zobaczyć koleżankę, która z niemożliwego zrobiła możliwe ( dzięki Beata Gołaś) i nagle oczy się otworzyły !!!!!!!!

Oświadczam, nie , nie truje się dietą, nie , nie biorę żadnych prochów, nie, nie stosuje amerykańskich tabletek, nie , nie jem kosmicznego żarcia itd itp...uszczypliwości zazdrosnych koleżanek pozostawiam bez komenatrza- chcieć to móc, zawsze znajdzie się powód, żeby zazdrościć...

Stosuje diete : www.therapolska.com.pl

Diete wprowadziłam i kontynuuje na podstawie spotkań z lekarzem dietetykiem po serii całkiej sporej badań lekarskich zleconych mi do wykonania przed rozpoczęciem całego procesu właściwie nazwanego leczeniem.

Celem jest pobudzenie uśpionego metabolizmu ( u mnie było to związane z stanem chorobowym, wiekiem oraz ciążami i karmieniem- niestety po 40 te procesy zwalniają, a ja miałam dodatkowe problemy zdrowotne, które spotęgowały tą sytuacje).

Co 2 tygodnie otrzymujemy pakiet ( wybranych smakowo przez nas samych) posiłków , które należy samodzielnie przygotowywać w domu.

Cała dieta jest podzielona na 7 etapów i jest uzależniona indywidualnie od naszego organizmu, czasu dojścia do wymarzonej ( ale odpowiedniej -skorygowanej przez dietetyka) wagi. Kolejne miesiące to już proces uczenia się zdrowego jedzenia :-))).

Na początku jemy tylko 3 posiłki , 1 przekąskę dziennie,  a do tego tylko warzywa...aż schudniemy...

Od rozpoczęcia diety, ...a juz minęło 3, 5 tygodnia zjadłam około 35 kg warzyw na różne sposoby:-)))).

Mój wynik po  3 tygodniach to 5 kg mniej, 4 cm w obwodach mniej, 1 rozmiar ciuchowy mniej , płaski brzuch, uśmiech na twarzy, super cera i pięknie oczyszczony organizm :-))))).

Na początku pierwsze dni 3-5 był dramat...głód przesłaniał wszystko, ból głowy nie pozwalał wstać z łóżka, ilość warzyw, którymi dopychałam się co godzina przekraczała wszelkie normy, ale to szybko minęło- dziś już nie mam żadnych problemów i wiem jak sobie radzić z głodem:-)))).

Uwaga! Jakie warzywa i w jakich ilościach można jeść jest również rozpisane i podane dla każdego indywidualnie:-))).

Po pierwszych dwóch tygodniach od stosowania diety poprawiły mi się prawie wszystkie parametry, które były lekko podwyższone :-))).

Jeden, jedyny minus całości - cena !!!! Dlatego nie robię tego tylko dla pięknego wyglądu, robię to dla siebie i własnego zdrowia:-))), wtedy łatwiej jest podejmować takie decyzje.

Pozdrawiam Was słonecznie, bo dziś deszczowo

Ann

Czym skorupka za młodu...


      Natchniona i rozpromieniona porankiem postanowiłam od razu przelać swoje myśli, tu na bloga...
8.15 ...zapach porannej kawy unosi się w powietrzu...siedzę i piszę post...wydawałoby się niemożliwym, gdyby nie moja cudowna rodzina :-).

     Dziś parę słów o tym jak rano wygląda nasz poranek.
Cudowny spojrzenie na Męża...w domu jeszcze cisza unosi się w powietrzu, a po chwili tup tup tup, malutkie nóżki szybko przebierają biegnąc do naszej sypialni...najpierw buch do łóżka rodziców, tulańsko, buziańsko, a potem cała " riebiata" się budzi, bez proszenia, bez noszenia z uśmiechem na twarzy:-).

    Zaczyna się poranna krzątanina... i wiecie co? Ja matka trójki dzieci i kobieta "zapracowana" okazuje się, ze o poranku po za sprawdzeniem czy wszystko przebiega sprawnie, zaparzeniem herbaty i przygotowaniem porannej zastawy śniadaniowej  nie mam co robić...

  Mąż od zawsze pomaga, a moje kochane dzielne dzieciaki bez proszenia, błagania i strofowania samodzielnie wykonują wszystkie poranne czynności i nie byłoby w tym nic dziwnego...., ale robią coś więcej niż tylko mycie zębów i ubieranie się... ścielą łóżka, zanoszą wczorajsze " brudy" do kosza w gospodarczym,  ścielą swoje łóżka, a talerze po śniadaniu wkładają do zmywarki ....zarówno moja mądra 11 latka jak i dzielny 4,5 latek....

7.55 wychodzą do pracy, do szkoły, do przedszkola....a mnie...pozostaje już tylko zaparzyć kawę i ubrać najmłodsze dziecię, bo poranna kaszka to specjalność Taty:-).

W taki oto sposób bez większych wysiłków dobrze zorganizowany podział obowiązków czyni wszystkich szczęśliwymi.

Zapewne z wiele/u z Was pomyśli wyrodna matka...każe dzieciom sprzątać...bo brudne dzieci to szczęśliwe dzieci, bo posprzątam jak dzieci pójdą na studia itd, itp- teraz tylko takie teksty się czyta .... tylko, że to wcale nie tak....nigdy słowem się nie odezwałam...nie poganiałam...nie krzyczałam... zrozumiałam, ze dzieci po prostu zaczęły robić tylko to co ja zawsze robiłam..z czystej obserwacji, z poczucia obowiązku, z poczucia pomocy i chyba z tego, że przecież też chcą być tacy jak mama i tata, czyli wystarczy dawać tylko dobry przykład, pokazywać co i jak się robi, uczyć pozytywnych dobrych nawyków, a pilni obserwatorzy jakimi są nasze dzieci sami będą wyciągać wnioski i powielać odpowiednie wzorce.

Często słyszę, że nasze mieszkanie nie wygląda tak jakby tu była trójka dzieci, choć kojec Bruna stoi na honorowym miejscu w salonie, hulajnoga Oskara robi mi tło w gospodarczym, a dyplomy Oliwki wiszą w domowej galerii....bo przecież to gdzie mieszkamy i to jak wygląda nasze miejsce zależy tylko od nas, to my tworzymy klimat, zapach i atmosferę tego miejsca:-)))).

Ot taka refleksja o poranku <3

Pozdrawiam Was o poranku

Ann


wtorek, 17 lutego 2015

Pasja połączona z miłością do biżuterii

      Tak,  dawno mnie tu nie było....wiele miesięcy minęło, ale był bardzo ważny powód:-), który zmienił mnie i moje życie, a który za chwilę skończy rok...zadecydowałam, że to On jest dla mnie najważniejszy. Dziś stawia pierwsze samodzielne kroki, dlatego ja mogę wrócić do pisania i znów dzielić z Wami kawałek mojego życia, a zaczynam od wielkiej miłości do biżuterii...Pandora<3.
      W biżuterii Pandora zakochałam się dawno temu...dla mnie dawno, bo było to jakieś 6 lat temu w trakcie podróży poślubnej na Wyspy Bahama...i tam powstała pierwsza, ukochana bransoletka  w kolorze morza karaibskiego- tam miłość trwa do dziś niezmiennie, a moja kolekcja " rośnie w siłę" i daje mi niezliczone możliwości kombinacji.
Poniżej aktualne, które tworze codziennie w zależności od nastroju, humoru, pogody i kolorów w jakie się ubieram - zapraszam Was do mojego osobistego świata Pandory <3

Ann

moja złota królowa w wersji "frozen" 


złoto w wersji " golden eye"


złoto w wersji "summertime"


walentykowa wiosna 


podwójna brązowa  skórka w połączeniu z pojednyczą beżową skórką i dużo drewna i zieleni- soczyście


potrójna szara w otoczeniu bieli


srebrna sztywna na różowo "sweet"


potrójna granatowa w wersji " błękit oceanu" 


moja pierwsza, wymarzona, ukochana, niezmienna już od 6 lat w wersji " morze karaibskie"


złota królowa w soczystej zieleni z akcentem golden i pierwszą essence


druga w kolejności a pierwsza ze złotym zapieciem - szczególna, bo dostałam z okazji urodzenia syna,  w ukochanych brązach


szczególny zestaw z " gołąbkiem pokoju" 


moja złota w wersji "elegance" na wieczór


lubię szaleć kolorystycznie, dlatego w dniu wygranej naszych siatkarzy powstała 
"Polska biało-czerwoni" 


zima połączona z latem w wersji gold 


wiosenna skóra w otoczeniu złota i drewna z akcentem kwiatowym


"mój książe" w lesie 


uwielbiam zieleń, dlatego "polski" koralik Pandory otoczyłam soczystą zielenią


pierwsza oksydowana z pięknym fioletem


cudny zestawik z czarna siłą w wersji essence 


pierwszy zestaw pierścionków - idealny


czerwień zawsze wzbudza emocje " serce"


simple is the best - "moja galaktyka" 


ukochany złoty zestaw " pina colada"