środa, 18 lutego 2015

Czym skorupka za młodu...


      Natchniona i rozpromieniona porankiem postanowiłam od razu przelać swoje myśli, tu na bloga...
8.15 ...zapach porannej kawy unosi się w powietrzu...siedzę i piszę post...wydawałoby się niemożliwym, gdyby nie moja cudowna rodzina :-).

     Dziś parę słów o tym jak rano wygląda nasz poranek.
Cudowny spojrzenie na Męża...w domu jeszcze cisza unosi się w powietrzu, a po chwili tup tup tup, malutkie nóżki szybko przebierają biegnąc do naszej sypialni...najpierw buch do łóżka rodziców, tulańsko, buziańsko, a potem cała " riebiata" się budzi, bez proszenia, bez noszenia z uśmiechem na twarzy:-).

    Zaczyna się poranna krzątanina... i wiecie co? Ja matka trójki dzieci i kobieta "zapracowana" okazuje się, ze o poranku po za sprawdzeniem czy wszystko przebiega sprawnie, zaparzeniem herbaty i przygotowaniem porannej zastawy śniadaniowej  nie mam co robić...

  Mąż od zawsze pomaga, a moje kochane dzielne dzieciaki bez proszenia, błagania i strofowania samodzielnie wykonują wszystkie poranne czynności i nie byłoby w tym nic dziwnego...., ale robią coś więcej niż tylko mycie zębów i ubieranie się... ścielą łóżka, zanoszą wczorajsze " brudy" do kosza w gospodarczym,  ścielą swoje łóżka, a talerze po śniadaniu wkładają do zmywarki ....zarówno moja mądra 11 latka jak i dzielny 4,5 latek....

7.55 wychodzą do pracy, do szkoły, do przedszkola....a mnie...pozostaje już tylko zaparzyć kawę i ubrać najmłodsze dziecię, bo poranna kaszka to specjalność Taty:-).

W taki oto sposób bez większych wysiłków dobrze zorganizowany podział obowiązków czyni wszystkich szczęśliwymi.

Zapewne z wiele/u z Was pomyśli wyrodna matka...każe dzieciom sprzątać...bo brudne dzieci to szczęśliwe dzieci, bo posprzątam jak dzieci pójdą na studia itd, itp- teraz tylko takie teksty się czyta .... tylko, że to wcale nie tak....nigdy słowem się nie odezwałam...nie poganiałam...nie krzyczałam... zrozumiałam, ze dzieci po prostu zaczęły robić tylko to co ja zawsze robiłam..z czystej obserwacji, z poczucia obowiązku, z poczucia pomocy i chyba z tego, że przecież też chcą być tacy jak mama i tata, czyli wystarczy dawać tylko dobry przykład, pokazywać co i jak się robi, uczyć pozytywnych dobrych nawyków, a pilni obserwatorzy jakimi są nasze dzieci sami będą wyciągać wnioski i powielać odpowiednie wzorce.

Często słyszę, że nasze mieszkanie nie wygląda tak jakby tu była trójka dzieci, choć kojec Bruna stoi na honorowym miejscu w salonie, hulajnoga Oskara robi mi tło w gospodarczym, a dyplomy Oliwki wiszą w domowej galerii....bo przecież to gdzie mieszkamy i to jak wygląda nasze miejsce zależy tylko od nas, to my tworzymy klimat, zapach i atmosferę tego miejsca:-)))).

Ot taka refleksja o poranku <3

Pozdrawiam Was o poranku

Ann


1 komentarz: